“Przyznaję się do tego, że jestem złe po to, żeby inni (rodzice, mama, tata, nauczyciel) myśleli (przyznali), że jestem dobre.” Bycie dobrym lub złym, czy tylko taki mamy wybór? Zobacz jakie wzorce uformowały się w tobie (i innych) od dzieciństwa. Po przeczytaniu tego artykułu, spojrzysz inaczej na siebie i na świat cię otaczający. Zakład?
Aby czuć się wystarczająco, muszę przyznać, że jestem złą osobą. Paradoks? Nie rozumiesz? Wytłumaczę. W pracy, w życiu prywatnym, zawodowym, w łóżku. Bycie wystarczającym przewija się w gabinetach terapeutycznych, na forach, w social mediach, w dyskusjach, jakie często obserwuję, oraz w pracy z moimi klientami. Bycie złym lub dobrym jest oznaką zajebistości lub depresji.
Sprawa dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn. Możemy zauważyć pewne różnice w zachowaniu u jednych i drugich, ale generalnie jedni i drudzy radzą sobie z tym wzorcem dość marnie. Dlaczego? Ponieważ od dziecka byli porównywani, oceniani i oczekiwano od nich bycia jakimiś, co w końcu uczynili, bo myśleli, że na tym polega zabawa w społeczeństwie. Zatem trzeba było, tak czy inaczej się dostosować, po to, żeby być jednym z nich, czyli ludzi.
Możesz wyobrazić sobie kilka sytuacji. Jedna z nich to ta, kiedy dziecko ciągle robi coś nie tak, jest “niegrzeczne”, lub coś ciągle wywija, czy ma problemy w szkole, z ocenami, kolegami czy koleżankami, na podwórku, etc. W każdym razie robi coś nie zgodnie z wyobrażeniami rodziców czy nauczycieli, a może nawet księdza. Pamiętam jak z koleżankami wymyślałyśmy sobie grzechy przed spowiedzią, żeby mieć co powiedzieć w konfesjonale. Pamiętasz to? Przecież zaraz po komunii, czy przed, a później po, trzeba było chodzić musowo do spowiedzi. Co ma powiedzieć ośmio czy dziewięcioletnie dziecko jako swój grzech? Przecież trzeba coś wymyślać, bo trzeba tam coś powiedzieć i być grzecznym i posłusznym dzieckiem! Co więcej, lista i tak zawsze nie była wystarczająca, bo przecież “więcej grzechów nie pamiętam, ale serdecznie za nie żałuję” czy coś w tym stylu!
JESTEM DOBRE, BO PRZYZNAJĘ, ŻE JESTEM Z Ł E.
Prostą sprawą było, że trzeba być niegrzecznym, żeby być dobrym i mieć co powiedzieć w konfesjonale.
Kolejny przykład, to sytuacja, kiedy coś poszło nie tak w zabawie z kolegami i koleżankami I na kogoś poszła “wina”. Trzeba było się PRZYZNAĆ, żeby wyjść znów na dobrego. Bo jak inaczej? Wyobrażasz sobie upierać się przy tym, że nic nie zrobiłaś/eś, albo, że to nie ty, tylko inni? Oczywiste, że albo była “odpowiedzialność zbiorowa”, albo w końcu trzeba było się przyznać, żeby wreszcie dostać uwagę, czy naganę, czy inną karę i być SPOKO.
Za grzeczne uważa(ło) się przyznanie do “winy”. Tutaj aż mi się wyrywa kościelne mea culpa, które także było powtarzane co niedziela w kościele, a przynajmniej przy świętach.
Inna sytuacja, kiedy chwalono dziecko za bycie grzecznym i wrzucano w dualizm, w którym jakiekolwiek przewinienie nie przystoi grzecznej dziewczynce czy chłopcu i należy się samodzielna chłostać, bo “jak tak można zrobić/zachować się”.
Człowiek popełnia błędy, nie jest idealny, ani wyjątkowy. Każdy z nas jest unikatowy, bo jest jedyny w swoim rodzaju, ale nikt nam tego nie powiedział, bo mieliśmy być grzeczni.
Dziś też, za wspieranie dzieci uważa się między innymi mówienie im jakie są genialne, idealne, “wyjątkowe” (kolejna bzdura naszych czasów). Po co? No cóż, tak naprawdę po to, aby rodzic mógł wreszcie poczuć się dobrze, po latach czucia jak kupa gówna :P. Przynajmniej dziecko mam zajebiste, przynajmniej “wspieram” swoje dziecko, bo mnie nie wspierano,
Krzywe zwierciadło, czyli wymagam od swojego dziecka tak dużo, żeby sobie (i innym) udowodnić jakim jestem ekstra rodzicem… A może wzór – nie wymagam od swojego dziecka prawie nic, bo ten cały system to porażka, patrz “zniszczył mnie, nie pozwolę, aby moje dziecko też tak cierpiało, więc zafunduję mu odizolowanie od świata”. Efekt w głowie dziecka: to aż tak jest ze mną coś nie tak, że muszę mieć specjalne warunki, lub inni muszą za mnie robić rzeczy, bo aż tak bardzo do niczego się nie nadaję.
Możesz być rodzicem, lub możesz widzieć tutaj wzorce jakie mieli i stosowali twoi rodzice.
A teraz jak sprawa wygląda bez tego całego zaplątania… Każdy z nas, ja, ty i twoi rodzice, to l u d z i e. Ludzkim jest się mylić i ludzkim jest nie umieć, bać się, mieć słabsze i mocniejsze strony, lepsze, gorsze dni. Dlatego właśnie każdy z nas jest unikatowy i w ten sposób możemy kooperować i współpracować. Jednak jeśli od dziecka musisz przyznawać, że coś jest z tobą nie tak, to oczywistym jest, że w końcu będą w tobie takie myśli i dialogi wewnętrzne. Nie ma siły, żeby było inaczej.
Oczywiście, że jesteś totalnie unikatową istotą, która może osiągnąć wszystko czego pragnie, bo pragnienia są w tej zabawie najlepsze. Nie musisz ani siebie, ani innych dojeżdżać, ani udowadniać, że coś możesz czy robisz lepiej. Nie musisz, ale musisz, bo tak cię nauczono. Paradoks! Wiem…
Chciałabym, żeby było tak, że przeczytasz mój artykuł, będziesz mieć moment AHA, więcej o tym w artykule TUTAJ KLIK, i zmienisz co masz do zmiany, bo teraz już “wiesz”. No tak to nie działa. Każdy z nas ma zakodowane u siebie wzorce, o których nie ma pojęcia. Bo pod tymi nazwijmy je widocznymi, leżą te najważniejsze, czyli te, które taktujesz jak własną rękę. Są tak oczywiste, że nawet nie zauważasz, że coś z nimi nie gra. I dlatego właśnie każdy z nas potrzebuje w tej kwestii pomocy, pisałam o tym w artykule TUTAJ KLIK.
Tak błyszcząca, że może uzupełnić wiele innych poprzez swoje bycie i działanie, jak puzzel w układance. Możesz dotrzeć do każdego miejsca, gdzie tylko trafi twój promyk. Bardzo możliwe także jest to, że czytasz o tym wszystkim pierwszy raz i wiem, że potrzebujesz chwili na przetrawienie tematu.
Jednak jestem tutaj po to, aby robić z tobą pracę odkrywania siebie i swojej unikatowości, pod warstwami grzeczności, udawania, pod maskami i tym wszystkim, co musiało się wytworzyć, aby przetrwać i dopasować się do społeczeństwa. Nawet bycie buntownikiem, jest niczym innym jak próbą pokazania, że jest się tym dobrym, bo jest się przeciwko CZEMUŚ!
Jedno jest pewne! Nie ma nikogo takiego jak ty i jest mnóstwo osób, które mogą cię dopełnić swoją unikalnością, w sposób, który przyniesie ci ulgę, spełnienie i miłość. Nie istnieje perfekcjonizm, nie istnieje beznadziejność, nie istnieje prawda, dobro i zło. Istnieje miłóść, współpraca, społeczność, wsparcie. WYSTARCZAJĄCO nie istnieje, bo NIEWYSTARCZAJĄCO nie istniej.
Istniejesz TY, JA, MY i relacje między nami.
Ten artykuł nie zastąpi terapii ani pracy indywidualnej
Jeśli nie wiesz od czego zacząć, umów się na konsultację indywidualną, TUTAJ KLIK
Chcesz rozpocząć intensywną pracę indywidualną, zapraszam cię TUTAJ KLIK
Karolina